czwartek, 12 lipca 2012

Maria Ułatowska - Pensjonat Sosnówka

Dość długo czekałam z “doczytaniem” drugiej części “Sosnowego dziedzictwa”. Moja recenzja tutaj



I jak się okazało całkiem słusznie ;-), bo niewątpliwie czas spędzony z drugą częścią to czas stracony.



„Okazuje się, że można być szczęśliwym, gdy tylko pomoże się trochę losowi. Albo… kiedy los nam pomoże! W wyremontowanym dworku na Kujawach Anna Towiańska, młoda „dziedziczka z Sosnówki”, urządza przytulny pensjonat. Zakochana w tym miejscu, jego klimacie i w tutejszych ludziach, zdobywa nowych przyjaciół i… traci serce. Czy prowadzenie pensjonatu okaże się łatwym kawałkiem chleba?


„Pensjonat Sosnówka” to opowieść o ludziach dobrych i o tych, którzy dobro dopiero mają w sobie odkryć; o barwnym Dyziu, małym Florku, cudownej Irence, niezawodnym Jacku, suczce Szyszce oraz wielu innych mieszkańcach i gościach magicznej Sosnówki. To historia o poszukiwaniu miłości niezależnie od wieku i odkrywaniu pasji w rzeczach, które kochamy. O pensjonacie, który stał się enklawą dla wszystkich poszukujących równowagi w życiu. O miejscu, gdzie czas płynie wolniej, sosny szumią i pachną jak zwykle, a jezioro nieustannie lśni w słońcu...”



Jeżeli komuś brakuje książek z pozytywnym przesłaniem, to powinien przeczytać tą książkę, może być tylko po przeczytaniu przesycony, czy nawet zemdlony ilością słodyczy tu występującą. Wszyscy się kochają, rodziny ludzkie i zwierzęce się powiększają, mamy śluby, zaręczyny, szczęśliwe miłości, biznes się kręci, goście przyjeżdżają…do tego sielankowa przyroda wokół… Mimo, że lubię takie książki, trochę bajkowe, dobrze się kończące, lekkie i przyjemnie, ta mnie zmęczyła, bardzo nawet. Ilość szczęścia na stronach jej stronach mnie przytłoczyła. Jedyny wątek, który burzy tą atmosferę – powrót matki Florka, próbującej go odzyskać – i tak wiadomo jak się skończy, więc ani przez moment nie ma elementu zaskoczenia. Przesłodzone, nudne, przewidywalne.



Moja ocena 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz